Nie spodziewałem się tego. O nic takiego nie prosiłem, ani też nic takiego nie oczekiwałem. Czemu bym miał? Nie byłem aż tak zapatrzony w siebie, abym miał oczekiwać od obcych ludzi, by mi służyli. I to jeszcze za darmo. Jakbym im płacił, to było co innego, ale Haru za nic nie płaciłem. Wymieniamy się przysługami; on pilnuje, bym nic głupiego w nocy nie zrobił, a ja w razie czego chronię go przed opiekunami, kiedy za późno chce wrócić. A dzisiaj? Nie dość, że wpierw zdecydował się stanąć w mojej obronie, to teraz jeszcze podaje mi obiad. Tego się naprawdę nie spodziewałem. I nie byłem do końca pewien, jak mam na to wszystko zareagować. Jak przy bójce oboje chroniliśmy swoje plecy, więc poniekąd dług został spłacony, ale to? Czego mógłby za to oczekiwać?
– Bardzo dobre, jednakże nie wiem, co za to chcesz – powiedziałem trochę niepewnie, przyglądając się mu z uwagą. Nie chcę się wplątać w jakiś dziwny dług. Oczywiście, jak chodzi o pieniądze, to nie miałbym żadnego problemu, ale on nie wyglądał na kogoś, kto chce pieniędzy. On mi wyglądał na kogoś z takich głupiutkich, dobrodusznych, ale i też jednocześnie też dawał mi wrażenie kogoś takiego cwanego. Tacy są niebezpieczni.
– Co ja chcę? Nic. Ale cieszy mnie bardzo to, że ci smakuje – wyznał, zabierając się spokojnie za swoją porcję. A ja zgłupiałem. Jak to nic?
– W życiu nic za darmo nie ma – odpowiedziałem niepewnie, nawijając na widelec kolejną porcję. Naprawdę było to dobre. Mogłem śmiało stwierdzić, że co jak co, ale gotował naprawdę świetnie. Powiedziałbym nawet, że tak dobrze, jak mój osobisty kucharz. Jedyne prezencja pozostawiała trochę do życzenia, ale to nie jest teraz nic ważnego, w tej chwili zdecydowanie ważniejszy był smak.
– Cóż, może w twoim. Ale u mnie już tak. Zresztą, i tak by mi zostało, zrobiłem nieco za dużo, więc coś z tym zrobić musiałem – wzruszył ramionami, dalej sobie spokojnie jedząc.
– Zawsze mogłeś mieć na później – zauważyłem, jedząc już nieco pewniej. Nie dość, że było bardzo dobre, to jeszcze dodatkowo byłem nieco głodny.
– Na później sobie zrobię co innego – wzruszył ramionami, kończąc swoją porcję. – Ale jak tak bardzo chcesz się odwdzięczyć, możesz mi pomóc ze sprzątaniem. Ja umyję naczynia, ty je wytrzesz.
A więc to tak wyglądało. Normalnie od tego mam służbę, ale tu, niestety, muszę te takie podstawowe rzeczy ogarnąć, chociaż w takim minimalnym stopniu. Nie rozumiem, czemu jakiś mój lokaj nie może mieszkać w pokoju obok? Albo w jakimś hotelu i codziennie, podczas mojej nieobecności, by tutaj ogarniał. Ale nie, to zabronione, bo musimy się sami życia uczyć. Jak trafię w końcu do świata ludzi, to oczywiście z moim lokajem. I to nie jednym, z całym sztabem służących. Po co mam tracić czas na takie trywialne rzeczy, kiedy mogę zmieniać świat? A za robienie tych wszystkich rzeczy mogę zapłacić odpowiednim ludziom. I ja będę szczęśliwy, bo mam mnóstwo czasu, i oni są szczęśliwi, bo przecież zarobią.
– Chyba to jest w porządku układ – odpowiedziałem, wstając z łóżka. Im szybciej się za to zabierzemy, tym lepiej. A w międzyczasie sobie herbatę zaparzę. I może jemu? Jak będzie miał ochotę. – Możemy więc zaraz się za to zabrać. Zaparzyć ci także herbaty? – zapytałem, trochę go naśladując. Skoro on pyta i takie drobnostki, no to ja też powinienem chyba to robić.
<Piesku? c:>