Od Soreya CD Mikleo

wtorek, 24 czerwca 2025

|
 Na jego słowa uśmiechnąłem się głupkowato, czując lekkie speszenie. To brzmiało trochę tak, jakby mnie karcił, chociaż pewnie wcale tak nie było. 
- Cóż mogę powiedzieć, wolę samemu wyrobić sobie opinię, niż przyswajać opinię innych, wiesz? Zresztą, nie widzę sensu w zostawianiu w świecie, który umiera. A ludzie... mogą być miłym zaskoczeniem. Na pewno niektórzy z nich są źli, zawsze tak jest, u nas też tak jest, ale myślę, że warto spróbować znaleźć jakieś rozwiązanie, niż umierać w imię pustych ideologii i tkwić w świecie, który się rozpada – powiedziałem, ściągając z nóg buty i zanurzając stopy w chłodnej wodzie. 
- Byłbyś gotów tak po prostu opuścić ten świat? Nie chciałbyś o niego walczyć? - zapytał, przyglądając mi się z uwagą. 
- A o co tu walczyć? Mądrzejsi ode mnie już dawno stwierdzili, że nie ma czego ratować. Ten świat umiera, trzeba się z tym pogodzić, i znaleźć sposób, jak dalej przetrwać. Myślę, że z ludźmi da się dogadać. A na pewno warto spróbować, i też na pewno nie warto ich skreślać i oskarżać o najgorsze – wyjaśniłem mój punkt widzenia, patrząc na spokojną taflę wody. 
- Trochę się nie spodziewałem po tobie takiego myślenia – przyznał, a ja kątem oka dostrzegłem delikatny uśmiech na jego twarzy. Ale taki naprawdę strasznie delikatny. - Trochę dorosłeś. 
- Ta... a teraz, zamiast rozmawiać na poważne, nudne tematy, zróbmy coś głupiego, jak na młodych przystało – po swoich głowach dałem mu chwilę na przyswojenie ich i po tym wepchnąłem go do jeziora. Nie chcąc go zostawić samego także tam wskoczyłem, nie mogąc go przecież zostawić samego. 
Pilnowałem, by przy mnie bawił się dobrze, zapominając o dziadku i swoich problemach. Znaczy, przynajmniej na początku musiałem się pilnować, ale później Mikleo już sam zaczął się dobrze bawić. Brakowało mu wody, było to po nim widać, i bardzo cieszyłem się, że mogłem mu tej przyjemności i beztroski dostarczyć. Niby on był dorosły, i ja też już niedługo będę, ale jak dla mnie ta norma trochę za niska była. Ja wiem, że nie mamy wiele czasu, ale na pewno byliśmy za młodzi, by już myśleć o tak poważnych rzeczach. No ale, kto będzie mnie słuchał. 
- Brakowało mi tego – przyznał po jakimś czasie, opierając się o pomost. 
- Nie dziwię ci się. Powinieneś częściej przychodzić nad wodę, potrzebujesz tego – odpowiedziałem, wychodząc z wody i siadając na pomoście. Co jak co, ale tak mi trochę się chłodno robiło. Ja to jednak nie mogę za wiele w wodzie przebywać, ale dla Mikleo byłem w stanie się trochę poświęcić. - I już zacząłeś się uśmiechać. Wiesz, jaki masz piękny uśmiech? Powinieneś to robić znacznie częściej, wspaniale wtedy wyglądasz – wyszczerzyłem się do niego głupkowato. Moje słowa od razu sprawiły, że jego poliki delikatnie się zaróżowiły. Delikatnie, subtelnie i pięknie. Nic dziwnego, skoro był cały piękny, to wszystko, co robił, było piękne. 
- Głupoty gadasz – odpowiedział speszony, spuszczając wzrok. 
- Oj nie, wydaje mi się, że ja mówię prawdę, tylko jesteś za skromny i nie potrafisz tego do siebie przyswoić – wyszczerzyłem się głupio, poprawiając swoje włosy, które przykleiły mi się do tego gigantycznego czoła. 

<Aniołku? c:>

Etykiety

Archiwum