Trochę niepokoiło mnie to, że mój Miki był taki... żaden. Czułem, że się cieszył gdzieś tam, wewnętrznie w środku, a jego twarz i te piękne oczy, były puste. On zawsze był taki oszczędny w emocjach, ale było po nim widać, co takiego czuje. A teraz? Gdyby nie moje umiejętności, jego emocje zakopane gdzieś głęboko w nim byłyby dla mnie wielką tajemnicą.
Skupiłem się na zajmowaniu się polem, uważnie słuchając mojego przyjaciela. Nie chciałem niczego popsuć, chciałem mu pomóc najlepiej, jak potrafiłem, by nie miał przeze mnie problemów. Znaczy się, już tak trochę miał, ale nie wydaje mi się, że to ja byłem problemem, to jego dziadek i jego zachowanie było problemem. Terroryzowanie nigdy nie jest dobrą formą wychowania. Już niedługo pogadam z Mikleo, wszystkiego się dowiem, i mu pomogę. Najważniejsze, że już wiem, że cieszy się na nasze ponowne spotkanie, i mnie nie nienawidzi. I z tą wiedzą mogę działać dalej.
- Gotowe – odpowiedziałem zadowolony, odwracając się w stronę mojego przyjaciela cudownego. - Idziemy?
- Idziemy, idziemy – westchnął cicho i pomimo tego, że nie wyglądał, czułem, że się cieszył.
- Świetnie! Więc... w którą stronę to jezioro? - zapytałem, wywołując zaskoczenie u mojego przyjaciela.
- Zaprosiłeś mnie nad jezioro i nie wiesz, gdzie tu jest jezioro? - odpowiedział pytaniem, przyglądając mi się z uwagą.
- No... nie? Ale uznałem, że coś takiego tu musi być. Albo rzeka. Albo jakiś taki zbiornik wodny. Musisz przecież gdzieś się odstresować po całym dniu po pracy i tego gnojenia – odpowiedziałem, myśląc, że to naturalne, że on wie. Z naszej dwójki to on jest wspaniałym serafinem wody, a ja tym głupim aniołem, co nic nie potrafi zrobić i jest za słaby na cokolwiek.
- Nie pamiętam, kiedy ja ostatnio byłem nad wodą – przyznał, co mnie przeraziło. On mówił poważnie...? Oczywiście, że mówił poważnie. - Wydaje mi się, że ostatni raz to było w akademii, z tobą.
- Przecież jesteś serafinem wody. Musisz dbać o to, by była obok ciebie woda – powiedziałem, nie mogąc uwierzyć, że w ten sposób egzystował przez ostatni rok. On lubi tak siebie torturować? Bo chyba to jego wybór, dziadek nie mógł mu zabronić czegoś takiego, kontakt z wodą to część jego jestestwa.
- Woda jest nawet w roślinach, więc nie jest tak jakoś bardzo źle. Nie mam czasu na takie rzeczy, muszę pomagać tu w wiosce, a później trening, i nawet nie mam siły na cokolwiek innego – wyznał, co sprawiło, że miałem ochotę go przytulić, mocno, mocno. Nie zasługiwał na to, co go tutaj spotyka. Zasługuje na szczęście. I ja mu pomogę jego własne szczęście odnaleźć. - Ale mogę nas nakierować na większe skupisko wody bez problemu.
- Prowadź więc – odpowiedziałem, szeroko się uśmiechając, nie puszczając jego dłoni. Tak właściwie, dopiero po kilku minutach zorientowałem się, że dalej ją trzymam, ale skoro Mikleo jej nie zabierał, no to ja też jej nie zabierałem. Lubiłem chłód jego dłoni, bo on nie był takim złym chłodem, tylko taki przyjemny, delikatny, zupełnie, jak on. - Miki, mogę ci zadać pytanie?
- Właśnie to zrobiłeś. Ale możesz zadać jeszcze jedno – rzekł, a ja od razu wykorzystałem sytuację.
- Czy ty jesteś tu szczęśliwy? Czujesz, że to jest to, co chcesz robić, w co szczerze wierzysz? - oczywiście zamiast jednego pytania zadałem dwa, ale i tak się powstrzymałem. Na razie muszę usłyszeć odpowiedzi na te podstawowe pytania.
<Miki? c:>