Chyba nie miałem innego wyjścia jak tylko się zgodzić, nie ważne czy mi to pasuje czy nie, ważne żeby działało chociaż nie jestem pewien jak długo.
- Myślę, że lepiej nie mieć cię za wroga - Stwierdziłem, uśmiechając się do niego głupkowato, tak jak to czasem mi się zdarzało.
Mój towarzysz prychnął cicho, nie odrywając ode mnie wzroku. Ciekawe, co tym razem robię źle, ciekawe, co znów mi zaraz wypomni. Ciężko jest mieć go za współlokatora… a to przecież dopiero pierwszy dzień.
Zerknąłem na siebie, potem na zegarek i chyba wreszcie zrozumiałem. On po prostu chce spać, a ja mu w tym przeszkadzam. Powinienem wziąć gorącą kąpiel, a zaraz po niej położyć się do łóżka...
Oby jutrzejszy dzień był choć trochę lepszy niż ten.
Jeśli nadal będę wylatywać z zajęć z powodu „silnych zachowań” jak określają to nauczyciele, w końcu mnie wyrzucą. Choć z drugiej strony… czy ja w ogóle chcę tu być? Nigdy się tu dobrowolnie nie zapisałem. To była decyzja mojej babci, która miała nadzieję, że dzięki akademii przestanę myśleć o tym, co się wydarzyło.
Tak, bo szkoła naprawdę pozwala zapomnieć, że jest się mordercą…
- No nic… nie będę ci więcej przeszkadzał. Śpij dobrze i może lepiej nie spaceruj tej nocy po pokoju - Powiedziałem, wstając z łóżka i kierując się do łazienki.
- Wybacz, ale nad tym nie panuję. Ciesz się, że nie próbowałem zrobić ci krzywdy - Odparł, a mnie na moment zmroziło. Czy naprawdę byłby w stanie mnie zranić? Oczywiście wiedziałem, że może być silny, ale na tyle, by wyrządzić krzywdę we śnie? Poczułem niepokój.
- Nie patrz tak na mnie, przecież tylko żartuję - Rzucił, wyraźnie rozbawiony. No tak, to naprawdę musiało być śmieszne… szkoda, że mnie jakoś nie rozbawiło.
- Powiem ci, że był to dość słaby żart - Mruknąłem, zamykając za sobą drzwi łazienki.
Nie spieszyłem się z kąpielą, miałem czas. Jutro zajęcia zaczynają się dopiero o dziesiątej, zdążę się wyspać… a przynajmniej taką miałem nadzieję. Bo znając życie, i tak coś mnie w nocy wybudzi.
Gdy wreszcie wróciłem do pokoju, mój współlokator już spał. Starając się go nie budzić, cicho położyłem się do swojego łóżka i nakryłem kołdrą. Poduszką przykryłem głowę, żeby nie słyszeć jego nocnych wędrówek.
A jednak… pomimo tego sposobu, przebudziłem się w środku nocy, gdy ktoś wtulił się we mnie. Zaskoczony spojrzałem na Daisuke..
Wiedziałem już, że znów lunatykuje.
Odsunąłem się od niego i zacząłem zastanawiać, co teraz zrobić. Powinienem go przenieść do jego własnego łóżka, tak byłoby najlepiej.
Delikatnie, tak aby go nie wybudzić, pomogłem mu wrócić na jego posłanie i przykryłem kołdrą.
- Jesteś naprawdę dziwny… Aż ciężko pojąć mi twój umysł - Mruknąłem, patrząc na niego przez chwilę.
Po chwili zdałem sobie sprawę z własnej reakcji. Szybko pokręciłem głową, aby otrząsnąć się z zamyślenia. Postanowiłem, że jutro nic mu o tym nie powiem,jeszcze pomyśli, że coś sobie ubzdurałem.
Westchnąłem, wróciłem do swojego łóżka i nakryłem się kołdrą. Oby tym razem nic mnie już nie obudziło.
<Daisuke? C;>