Czy ja tak naprawdę byłem tu szczęśliwy? To bardzo dobre pytanie, na które nigdy sam sobie nie odpowiedziałem..
Chyba nie… choć może?
Nie byłem już niczego do końca pewien. No, może poza tym, że naprawdę wierzyłem w to, co robię. Że ludzie nie zasługują na naszą magię i na to, aby poznać nasz sekret.
Wiele słyszałem o ludziach i wiem, że to złe istoty, gdyby miały taką możliwość, na pewno by nas skrzywdziły.
- Cóż, nie wiem do końca, czy jestem tu szczęśliwy – Zacząłem. – Jestem, bo tak trzeba, bo taką wybrałem drogę. Wierzę, że ludzie nie zasługują na naszą moc, na wiedzę o nas i o tym, co posiadamy. A skoro w to wierzę, to nie mogę pójść nigdzie indziej. To mój dom, moja decyzja i nieważne, jak ciężko bywa. Chronię magię przed ludźmi, którzy mogliby ją nam odebrać… i to jest najważniejsze. - Wyjaśniłem to, dostrzegając zmieniający się wyraz jego twarzy.
Chyba nie takiej odpowiedzi się spodziewał… albo wręcz przeciwnie właśnie takiej, i to go zmartwiło.
- Jesteś pewien, że właśnie tak myślisz? Że ludzie naprawdę są źli? Skąd wiesz? Przecież nawet ich nie znasz. Może tak naprawdę to dobre istoty, z którymi moglibyśmy się zaprzyjaźnić? - Zaskoczył mnie. Jak to „zaprzyjaźnić się z ludźmi”?
Czy nas nie uczyli, żeby być ostrożnymi? Żeby strzec się ludzi, bo mogą nas skrzywdzić?
Czy to nie akademia tak to przedstawiała, mówiąc, że ostrożności nigdy za wiele?
- Zaprzyjaźnić się z ludźmi? Czy ty w ogóle wiesz, co mówisz? Przecież ludzie mogą nas zranić, zabić, odebrać moce i wykorzystać je w złych celach - Powiedziałem, zapatrzony w ścieżkę, którą wędrowaliśmy, choć przecież byłem tu po raz pierwszy.
- Miki, a kto tak powiedział? Dziadek? - Zapytał, a ja skinąłem głową.
To zdecydowanie dziadek nas tego uczył. Ciągle powtarzał, że ludzie są źli i trzeba na nich uważać. Ale czy to prawda? Tak naprawdę nie wiedziałem… Nigdy nie poznałem żadnego człowieka. Znałem ich tylko z opowieści dziadka.
- Tak, właśnie tak - Przyznałem. - Poza tym w akademii też nam to powtarzali. Że mamy sami wybrać swoją drogę, ale zawsze uważać na ludzi, by się o nas nie dowiedzieli. Nieważne, czy będziemy z nimi żyć, czy nie mamy na nich uważać.
- Co ty robiłeś na zajęciach, skoro tego nie pamiętasz? - Dodałem, zauważając zakłopotanie na jego twarzy.
- Oczywiście, Miki, słyszałem to… ale nie do końca w to wierzę - Odpowiedział, ciągnąc mnie w stronę jeziora.
Gdzie usiedliśmy razem na moście.
- Szkoła uczy nas jednego, a później i tak w odpowiednim momencie idziemy swoją ścieżką. Ja wierzę w dobro ludzi i wiem, że może nas to jeszcze pozytywnie zaskoczyć. Bo przecież tak naprawdę ich nie znamy. A może kryją w sobie więcej dobrego niż złego? - Mówił to tak mądrze, tak spokojnie, że mnie zadziwił, trochę jak nie on.
- Całkowicie zapomniałem, jak wielką masz wiarę w świat - Westchnąłem, spoglądając na niego pobłażliwie. Nawet gdy ktoś na nią nie zasługuje on wierzy a to naprawdę piękny dar.
<Sorey? C:>