Od Soreya CD Mikleo

poniedziałek, 23 czerwca 2025

|
 Nie rozumiałem mojego przyjaciela, czemu tak się zachowywał? Nie cieszył się? Nie tęsknił za mną? Jeszcze wczoraj za mną tęsknił, a dzisiaj był... sam nie wiem, chyba przerażony? Tak, przerażony, najpewniej przez dziadka. Ta istota naprawdę jest okropna. Doskonale wie, jak działa na Mikleo, jakie emocje w nim wywołuje, i nie przestaje go terroryzować. Serafiny powinny być wzorami dla aniołów, a ja zdecydowanie nie chciałbym być, jak on. Ja, zamiast terroryzować, chciałbym pomagać każdemu, kto tego potrzebuje. I zacznę od mojego przyjaciela, który musi być chyba ślepy na to, jaką krzywdę robi mu dziadek, bo innego wytłumaczenia dla niego nie mam. Bo on nie jest głupi, jest mądry, strasznie mądry, nie spotkałem nikogo tak mądrego w tak młodym wieku, jak właśnie mojego przyjaciela. Czasem chciałbym być jak on. Przecież on jest i silny, i mądry, i sprytny, i... i po prostu naj, wszystko naj. Tylko jest strasznie krzywdzony, i tego nie widzi, ale ja mu pomogę. Jestem mu to winien. 
- Jak ja mam o tobie zapomnieć? Jesteś moim przyjacielem, nie mógłbym o tobie zapomnieć – odpowiedziałem, chwytając jego dłoń. Jego skóra jak zwykle była chłodna i jednocześnie taka niezwykła w dotyku. Serafiny są takie niezwykłe... nieważne, ile ja bym nie ćwiczył, nigdy nie będę tak super, jak on. - Zwłaszcza po tym, jak się zachowujesz, i wczoraj, i dzisiaj... czemu jesteś taki przerażony? Dzieje ci się tu krzywda? - zapytałem, przyglądając mu się ze zmartwieniem. Tak strasznie się zmienił, odkąd odszedł... zachowywał się jak nie on. Gdzie ta radość w jego oczach? Ta delikatna, subtelna, ale widoczna? Zamiast tego czułem strach i brak wiary w siebie. 
- Nie, ale musisz już iść, jeżeli dziadek zobaczy, że nie pracuję... - zaczął przerażony, i w tym samym momencie rozległ się głos jego dziadka, który go nawoływał. Jak grzmot. Mikleo aż zadrżał, a jego strach jeszcze bardziej się zwiększył. - Musisz iść, teraz. 
- Spokojnie, pogadam z nim i zaraz wszystko wyjaśnię. Nie pozwolę, by cię skrzywdził – obiecałem, uśmiechając się do niego ciepło. Jak trzeba będzie ucieknę z Akademii, by tylko mu pomóc i chronić. Widzę go po roku nieobecności i już jestem w stanie porzucić dla niego całe swoje życie. Ja już wiem, co chcę robić w życiu, chcę być gdzieś blisko niego i sprawiać, że będzie czuł się chciany i kochany, bo ewidentnie mu tego w tej chwili brakuje. - Dzień dobry, dziadku – powiedziałem do Serafina, który wyglądał jak przygarbiony staruszek, ale ja już doskonale swoje wiedziałem. Trzeba było się go wystrzegać, bo to zwykłe pozory. 
- A ty co tu robisz? Skąd wiesz o tym miejscu? - spytał, mrużąc gniewnie oczy. Oj, nie cieszył się z mojej obecności, i to bardzo. 
- Cienie mnie tutaj przyprowadziły, chyba stwierdziły, że muszę tu być – wzruszyłem ramionami, mówiąc szczerą prawdę. - A jestem tu, bo chcę zabrać mojego przyjaciela nad jezioro. Dawno się nie widzieliśmy, musimy nadrobić ten czas. 
- Mikleo jest teraz dorosły i ma obowiązki do wykonania – powiedział cicho, a jego głos dawał mi wrażenie takiego groźnego pomruku burzowej chmury. 
- Nawet dorosły powinien mieć czas wolny... no ale niech ci będzie. Pomogę mu w tych obowiązkach, we wszystkich .A jak już wykonamy jego obowiązki, puścisz go ze mną – odpowiedziałem, nie tracąc pewnej postawy. Wyrwę Miki'ego z jego szponów, choćby miała to być ostatnia rzecz, którą zrobię. 

<Miki? c:>

Etykiety

Archiwum