Ku mojemu zaskoczeniu i zadowoleniu, kiedy wróciłem do pokoju nikogo nie było. Tylko ja, cisza i spokój. Zadowolony rzuciłem plecak pod łóżko, zdjąłem rękawiczki i nim zająłem miejsce na materacu, przebrałem się w czyste rzeczy. Nie wnikałem, dlaczego byłem sam, i nie chciałem wnikać, zamierzałem korzystać z możliwości wietrzenia dłoni.
Mój współlokator nie wracał długo, i to bardzo długo. Późnym wieczorem słyszałem, jak wychowawcy sprawdzali po pokojach, czy wszyscy na noc są. W pierwszym odruchu nie zamierzałem go kryć, bo co by mi to dało? Ale po chwili uświadomiłem sobie, że warto mieć u niego przysługę do odebrania. Prędzej czy później zdarzy mi się kolejny nocny spacer i być może znów zaprowadzi mnie do łóżka, a jednak zawsze lepiej obudzić się pod ciepłą kołdrą niż w zimnej wannie. Korzystając ze swoich mocy nie ruszając się z łóżka odkręciłem prysznic i zapaliłem światło w łazience tuż przed tym, jak wychowawca wszedł do środka.
– Kato w łazience? – spytał, kiedy już się dokładnie rozejrzał po pomieszczeniu. Kiwnąłem głową w odpowiedzi, a on zaraz po tym zniknął. Teraz byleby tylko ten głupek nie dał się złapać, ale skoro miał aż tak czuły słuch, to powinien sobie poradzić. Jeżeli jednak wpadnie... problemy będzie mieć i ja, i on, więc niech się lepiej zastanowi.
Mój współlokator wrócił dopiero godzinę później. Strasznie późno, jak na moje. Powinienem od dawna spać, ale wolałem mieć sen nieprzerwany, bo taki jest znacznie bardziej wartościowy. Słysząc zamykane drzwi odstawiłem książkę, przecierając zmęczony oczy.
– Pytali o ciebie – rzuciłem, opatulając się kołdrą. Dodatkowo powinienem sobie chyba sprawić jakiś koc, czy coś, bo jak przychodzi noc, to nagle strasznie tu zimno.
– I co? – spytał, a ja wyczułem od razu wrogi ton. Ktoś tu miał bardzo słaby dzień. Ciekawe, co się stało. Jednak jego pytanie dało mi do myślenia, gdyby go złapali, odpowiedziałby mi co innego.
– Na szczęście myłeś się wtedy. I nie kazali ci się wtedy odzywać, więc nic nie podejrzewają – odpowiedziałem, zakładając na dłonie rękawiczki, bo kiedy tylko wszedł on, weszła wraz z nim cała jego energia. Czemu nie trafił mi się ktoś trochę bardziej pozytywny? Albo chociaż spokojny, normalny, ze zdrowym podejściem do samego siebie.
– Nie spodziewałem się, że będziesz mnie krył. Dziękuję – odpowiedział szczerze, siadając w tym brudnych ubraniach na swojej pościeli. Jak tak w ogóle można? Zdaje sobie sprawę, ile zarazków przenosi w ten sposób? Zresztą, jego sprawa.
– Nie zrobiłem tego za darmo. Wysisz mi teraz przysługę. Myślę, że to uczciwy układ. Ty pomagasz mi, ja tobie, i tak się to kręcić będzie – odpowiedziałem, już się tak powoli układając na poduszce.
– A już miałem nadzieję, że będziesz miły tak z czystej dobroci – westchnął teatralnie.
– Nie ma nic za darmo. Więc jak? Pasuje ci taki układ? – spytałem, unosząc jedną brew i czekając tym samym na jego odpowiedź.
<Piesku? c:>