Od Mikleo CD Soreya

sobota, 28 czerwca 2025

|
Rozejrzałem się odruchowo po łazience, wracając myślami do czasów, gdy sam jeszcze tutaj mieszkałem. To były naprawdę wyjątkowe chwile i, choć nie chciałem się do tego otwarcie przyznawać, w głębi duszy cieszyłem się, że znów mogę tu być.
Po rozebraniu się i zanurzeniu w ciepłej wodzie poczułem spokój, którego tak bardzo potrzebowałem. Przez kilka krótkich minut mogłem po prostu być sobą, bez obaw, bez oceniania, bez nieustannego poczucia, że nie pasuję. Przynajmniej tutaj nikt nie zamierzał mnie osądzać.
Ciekawe tylko, czy dziadek już zauważył moją nieobecność. Albo czy w ogóle w jakikolwiek sposób go to zainteresowało. Szczerze mówiąc, nie zdziwiłbym się, gdyby nawet nie próbował mnie szukać. A jednak gdzieś tam, głęboko, tliła się we mnie naiwna iskra nadziei, że może jednak… że pewnego dnia stanie się normalnym dziadkiem, który pokocha mnie takim, jakim jestem, bez względu na to, jak bardzo według niego zawodzę.
Zatopiony w tych myślach, całkowicie zapomniałem o upływającym czasie. Trochę tak, jakby nie miał dla mnie najmniejszego znaczenia. A przecież nie byłem tu sam, musiałem w końcu zachować choć odrobinę kultury, bo tak wypadało.
Westchnąłem cicho i wreszcie przerwałem swoje niepotrzebne rozmyślania. Wyszedłem z wody, która zdążyła już wystygnąć, wytarłem dokładnie ciało i założyłem ubrania, szczelnie zakrywające skórę. Dzięki temu mogłem w końcu zwolnić łazienkę mojemu towarzyszowi.
- Wolne - Rzuciłem krótko, przyciągając uwagę obu dyskutujących chłopaków.
- W porządku, w takim razie teraz ja pójdę się umyć. Chciałbyś może najpierw napić się gorącej czekolady? - Zaproponował Sorey. Był gotów w tej chwili rzucić wszystko, żeby przygotować mi obiecaną czekoladę ze śmietaną i piankami.
- Spokojnie, poczekam, aż się umyjesz. Nigdzie nam się przecież nie śpieszy - Zapewniłem go, siadając wygodnie na łóżku.
Mój przyjaciel kiwnął głową i szybko zniknął w łazience, jakby naprawdę bardzo mu się spieszyło, żeby ze wszystkim zdążyć. A przecież wcale nie musiał, mieliśmy jeszcze mnóstwo czasu. Mogliśmy spokojnie się wyspać, napić się gorącej czekolady i dopiero następnego dnia, po wyjściu towarzysza Soreya, opuścić pokój.
W czasie gdy Sorey zażywał relaksacyjnej kąpieli, jego współlokator uważnie mi się przyglądał. Zastanawiałem się, czy był aż tak zaciekawiony tym, kim jestem. A może tylko mi się wydawało. Nie byłem pewien, dlatego nawet nie próbowałem na siłę zaczynać rozmowy.
- A więc ty i Sorey jesteście parą? - Zapytał nagle, wybijając mnie z zamyślenia.
To pytanie naprawdę mnie zaskoczyło. Parą? Jaką parą? Przecież byliśmy tylko przyjaciółmi, nigdy nie łączyło nas nic więcej.
- Nie, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Dobrymi przyjaciółmi – Wyjaśniłem spokojnie, choć czułem, że mi nie wierzy. Miałem wrażenie, że gdzieś podświadomie wciąż uważał nas za parę.
Jednak czy tak naprawdę mnie to interesowało? Niekoniecznie. Mógł myśleć, co chciał. My i tak wiedzieliśmy swoje.
Resztę czasu spędziliśmy już w milczeniu. Chłopak, którego imienia nawet nie poznałem, skupił się na swojej lekturze, a ja zająłem miejsce na łóżku i spokojnie czekałem na przyjaciela.
On również, tak jak ja, trochę posiedział w łazience. Najwyraźniej nie tylko ja lubiłem długie kąpiele.
- Już jestem - Usłyszałem w końcu jego zadowolony głos. -Coś mnie ominęło? - Zapytał, podchodząc bliżej i rozglądając się po pokoju.
Od razu pokręciłem przecząco głową, bo naprawdę nic się nie wydarzyło. Cały czas grzecznie zajmowałem łóżko, a jego towarzysz czytał książkę, więc co niby mogło się stać?
- Skoro tak mówisz… To co, gorąca czekolada? - Zapytał z uśmiechem, najwyraźniej postanawiając, że nie odpuści tego tematu.
- Tak, bardzo chętnie napiję się tej wychwalanej czekolady - Odparłem, czując, że na samą myśl robi mi się cieplej.

<Przyjacielu? C:> 

Etykiety

Archiwum