Czułem, że zaraz coś się wydarzy i właśnie dlatego nigdzie się nie ruszyłem. Zawsze kierowałem się silnym poczuciem sprawiedliwości,, chroniłem każdego, kto był w jakikolwiek sposób zagrożony. Tym razem wiedziałem, że to mój towarzysz może potrzebować pomocy. Ci kolesie, którzy zmierzali w naszą stronę, zdecydowanie nie mieli dobrych zamiarów. I chociaż wiedziałem że jak zwykle sam sobie problemy stwarzam to i tak nie miałem zamiaru odpuścić. Nie w takiej sytuacji.
Już z daleka wyczuwałem ich negatywną energię i pogardę, którą darzyli mojego kumpla. Co takiego im zrobił? Trudno powiedzieć, ale było jasne, że nie zamierzają puścić mu tego płazem.
- Ci kolesie ewidentnie nie pałają do ciebie sympatią - Rzuciłem, bacznie obserwując ich kroki.
- Nienawidzą mnie za to, kim są moim bliscy i kim sam chcę zostać - Mruknął, przygotowując się do możliwej walki.
- No proszę, proszę, znalazłeś sobie kolegę? - Rzucił drwiąco jeden z gnojków.
- W sumie idealnie do siebie pasujecie, wyrzutki - Dorzucił drugi, śmiejąc się pogardliwie.
Zmrużyłem oczy, śledząc każdy ich ruch. Ewidentnie chcieli dostać po twarzy, a ja bardzo chętnie mógłbym im to zapewnić. Nienawidziłem, gdy tacy jak oni atakowali słabszych… choć oczywiście nie uważam, żeby Daisuke był słaby. Wręcz przeciwnie przypuszczałem, że gdy zdejmie te rękawiczki, ukaże swoją prawdziwą moc. Przecież nosił je bez przerwy, odkąd pojawiłem się w pokoju. To musiało coś znaczyć. Może jestem głupi ale potrafię dodać dwa do dwóch.
- Zaraz i wy możecie się idealnie do siebie dopasować… gdy wam wybiję zęby - Warknąłem, śledząc każdy ich najdrobniejszy ruch.
Jeden z kolesi śmiał się jeszcze podejść i złapać mnie za koszulkę. Oj, lepiej, żeby uważał, co robi, bo naprawdę zaraz złamię mu rękę.
- Uważaj, co mówisz, bo zaraz to ty stracisz zęby - Rzucił, najwyraźniej próbując mnie zastraszyć.
Jeśli tak myśli, to proszę bardzo może sobie wmawiać to dalej. Ale gdy tylko przegnie, szybko pożałuje.
- Odwal się i lepiej zabierz tą rękę - Syknąłem, zaciskając dłoń na jego ręce. Miałem ochotę zmiażdżyć mu palce i nauczyć go choć odrobiny pokory. Zwłaszcza, że dotknął mnie bez mojej zgody. No, ale znając naszych nauczycieli, i tak winą obarczyliby mnie.
- Nie boję się ciebie, jesteś tylko głupim wyrzutkiem który kumpluje się z jeszcze głupszym dzieciakiem - Gdy ten kretyn zdecydował się jeszcze popisać przed kolegami, postanowiłem nauczyć go, czym jest szacunek. Docisnąłem mocniej, a jego palce pękły z głośnym trzaskiem. Krzyk bólu rozniósł się echem, a ja puściłem go, gdy był już kompletnie bezbronny.
- Jak śmiesz?! Czy ty w ogóle wiesz, kim jestem?! - Wycharczał, mieszając ból, strach i złość.
- Mam gdzieś, kim jesteś. Ważne, żebyś się od nas odpieprzył - Wycedziłem, czując, jak narasta we mnie gniew. Powstrzymywałem się ostatkiem sił, by nie posunąć się jeszcze dalej, by nie ukazać całej swojej mocy, jeszcze tego by mi brakowało abym naprawdę kogoś zabił.
Jego kumple rzucili się na nas, ale zanim zdążyłem zareagować, wyczułem, jak Daisuke używa jakiejś swojej mocy. Osłabiła całe to towarzystwo, dając nam przewagę. Walka rozgorzała na dobre…
<Daisuke? C:>