Najlepiej od razu obwinić mnie o morderstwo. Bo skoro już raz zabiłem, to znaczy, że zrobię to ponownie, prawda? Tak łatwo im przyszło przypiąć mi tę łatkę mordercy, potwora. Tak łatwo mnie ocenić, mimo że nic złego nie zrobiłem. Nie zabiłem. To nie ja.
Czy już zawsze, do końca życia, będę w ich oczach mordercą tylko dlatego, że kiedyś, jako dziecko, nie potrafiłem zapanować nad swoimi mocami?
Miałem ochotę załamać się. Upaść na ziemię, uciec stąd, schować się gdziekolwiek, byleby tylko przestali mnie oskarżać i patrzeć na mnie w taki sposób, jakbym naprawdę znowu odebrał komuś życie.
Ten nauczyciel nawet mnie nie słuchał. Już na początku zdecydował, że to musiałem być ja. Bo przecież jestem tym, którego wszyscy się bali. Tym, którego łatwo wskazać palcem. I to bolało bardziej, niż potrafiłem opisać.
A mimo to, zamiast pogrążyć się w rozpaczy, poczułem nagle narastający spokój. Dziwne znajome uczucie ogarnęło moje myśli i ciało. Dopiero po chwili zrozumiałem, co się dzieje. Mój towarzysz musiał właśnie w tej chwili użyć na mnie swoich mocy. Nawet mnie o tym nie uprzedził.
Uspokoiłem się w końcu, patrząc przez chwilę w milczeniu na Daisuke.
- To może i tak niczego nie zmienić - Odezwałem się cicho.
Wygląda na to, że nawet jeśli nie zrobię nic złego, moja przyszłość i tak spróbuje mnie dopaść. Westchnąłem ciężko i odsunąłem się od niego, żeby usiąść spokojnie na łóżku i zastanowić się, co powinienem zrobić.
Wszystko było… w miarę dobrze. Niedoskonałe, pełne napięć i lęku, ale jednak dobre. A teraz? Nawet jeśli uda się ustalić, kto naprawdę zabił, to i tak już zawsze będę dla nich mordercą. Przy każdej następnej takiej sytuacji znów mnie obwinią, nawet nie pytając o prawdę. O moją prawdę.
- Więc co, zamierzasz tu siedzieć i użalać się nad sobą? - Przerwał ciszę Daisuke, jego głos brzmiał surowo, ale jednocześnie jakoś… troskliwie. - Nie masz zamiaru zawalczyć? O prawdę, na którą zasługujesz? Przecież nie zabiłeś. I ja to wiem. Dlatego musisz się bronić.
Spojrzałem na niego z wahaniem.
- Dlaczego w ogóle chcesz mi pomóc? - Zapytałem niepewnie. Bałem się, że będzie czegoś oczekiwał w zamian. Nie miałem wiele do zaoferowania, a znając ludzi takich jak on, mogłem się spodziewać, że prędzej czy później zażąda jakiejś zapłaty.
Daisuke uśmiechnął się lekko, jakby rozumiał moje obawy.
- Bo ty też mi pomagasz - Odpowiedział spokojnie. - A skoro tak, to dlaczego ja miałbym zostawić cię z tym wszystkim samego? - Zaskoczył mnie tym. Naprawdę szczerze. Wyglądało na to, że jest kimś zupełnie innym, niż zdążyłem sobie o nim w głowie zdanie ułożyć.
Kiwnąłem głową, zgadzając się z nim w milczeniu, choć wciąż nie opuszczały mnie wątpliwości. Zastanawiałem się, jak mamy to wszystko sprawdzić, skoro ja nie mogę stąd wyjść. Obawiałem się, że jeśli tylko spróbuję opuścić to miejsce, a ktoś mnie zobaczy, natychmiast zaczną gadać, że próbuję uciec. Że chcę coś ukryć albo zatuszować dowody. Albo że planuję kolejne zbrodnie. Zawsze znalazłoby się coś, za co mogliby mnie obwinić.
- Problem jest tylko taki, że nie mogę stąd wyjść - Odezwałem się w końcu, spuszczając wzrok. - Z góry założyli, że to zrobiłem, więc każda próba wyjścia będzie dla nich dowodem, że uciekam. Albo że chcę zatrzeć ślady. - Westchnąłem ciężko, czując, jak znów narasta we mnie zniechęcenie.. I nawet jeśli niczego złego nie zrobię… to przecież i tak już mnie skazali.
<Paniczu? C:>