Czy przesłuchanie poszło dobrze? Jak na to, że próbował mi na siłę wmówić, że jestem mordercą, to wcale nie było aż tak źle. Mówiłem prawdę, nie zapominając o żadnym szczególe. Pamiętałem też, żeby zachować spokój, nerwy tylko dodatkowo by mi zaszkodziły.
- Myślę, że wyszło tak dobrze, jak tylko mogło - Wyjaśniłem, opadając zmęczony na łóżko. Czułem się jak wypruty z sił. Te przesłuchania i wszystkie zakazy to zdecydowanie było za dużo, jak na kogoś takiego jak ja.
Mój towarzysz odetchnął z wyraźną ulgą i powoli podniósł się z posłania, co od razu przyciągnęło moją uwagę. Zerknąłem na niego kątem oka, przyglądając mu się uważnie.
-Nie musisz tak na mnie patrzeć. Idę się umyć - Mruknął, po czym zamknął się w łazience.
Nie miałem zamiaru mu przeszkadzać. Wygodnie położyłem się na plecach i zapatrzyłem w okno. A miałem przecież tyle planów. Chciałem wyjść z tego pokoju, przejść się, zrobić cokolwiek innego niż tylko leżenie. Niestety teraz przez najbliższe dni, a może nawet tygodnie, nie będę mógł się stąd ruszyć.
Zamknąłem oczy, skupiając się na ciszy. W tej chwili naprawdę potrzebowałem spokoju, bo stres i niepotrzebne emocje budziły we mnie uczucia, których się bałem. Już raz nad nimi nie zapanowałem i drugi raz naprawdę nie chciałbym tego przeżyć.
Nasłuchując otoczenie, leżałem z zamkniętymi oczami.
Jażdy odgłos rozchodził się wyraźnym echem w mojej głowie. Słyszałem kroki na korytarzu, ciche skrzypnięcie podłogi pod czyimś ciężarem, odległe szepty, których nie potrafiłem rozróżnić. Słyszałem nawet metaliczny stukot kluczy zahaczających o pasek i krótkie przyspieszone oddechy, jakby ktoś spieszył się, by znaleźć się jak najdalej stąd.
W pewnym momencie rozległ się znajomy trzask drzwi od łazienki i ciche szuranie stóp o podłogę. Mój towarzysz wrócił z łazienki do pokoju.
-Haru? - Jego głos, lekko niepewny, rozległ się w ciszy, próbując przebić się przez moją zasłonę obojętności.
- Hm? - Mruknąłem pod nosem, nawet nie próbując otwierać oczu. Ostatnie resztki sił trzymałem na to, żeby w ogóle odpowiadać.
Przez chwilę nic nie mówił. Wyraźnie się zawahał, zanim zebrał się w sobie, żeby zadać pytanie:
- Czy chodzą tu śledczy albo opiekunowie? - Zapytał ostrożnie. Słyszałem, że próbował brzmieć spokojnie, ale w jego głosie pobrzmiewało napięcie. Chyba chciał sprawdzić czy z jego kuzynką wszystko w porządku. A więc chciał wykorzystać mój słuch, jedyną rzecz, na którą mogłem się teraz przydać.
Westchnąłem cicho.
- Nikogo nie ma. Wszyscy opuścili na razie akademię - Wyjaśniłem i w tej samej chwili wychwyciłem z otoczenia delikatny dźwięk klamka, skrzypnięcie zawiasów, krok w przód.
A więc jednak postanowił wyjść. Nie wiem, czy to był dobry pomysł. Może powinien zostać tu, bo jeśli go złapią może mieć naprawdę spore kłopoty.
Drzwi zamknęły się za nim cicho, niemal bezgłośnie. Poczułem, jak pustka w pomieszczeniu nagle gęstnieje. Zostałem tu sam i chociaż wcześniej chciałem ciszy, teraz nagle okazała się trudniejsza do zniesienia, niż się spodziewałem.
Zamknąłem oczy próbując w taki sposób wymazać wszystko, co się wydarzyło. Potrzebowałem spokoju. Chociaż na kilka minut. Bo stres i te wszystkie zbędne emocje budziły we mnie coś, czego szczerze się bałem. Już raz nad tym nie zapanowałem i drugi raz naprawdę nie chciałbym tego przeżyć.
<Paniczu? C:>