A więc wszystko stało się jasne, trafiłem do pokoju z chodzącym niezadowoleniem. Świetnie. Jakbym sam miał mało problemów osobistych.
– Miło mi cię poznać – Rzuciłem, starając się zabrzmieć jak najbardziej neutralnie. Może właśnie tego mu potrzeba, żeby się choć trochę zaaklimatyzować.
Chłopak zmierzył mnie pogardliwym spojrzeniem i nie odpowiedział ani słowem.
Idealnie. Trafił mi się bogaty dzieciak, który najwyraźniej zamierza pokazywać mi na każdym kroku, gdzie moje miejsce...
Nie wiedząc, co powiedzieć ani jak się zachować. Uznałem, że najlepiej będzie zająć się sobą i pozwolić mu być… kimkolwiek chce być.
Zabrałem najpotrzebniejsze rzeczy i zamknąłem się w łazience. Szybko się odświeżyłem, bez dodatków i wymyślnych kosmetyków i tak nie było mnie na nie stać. Najważniejsze, że miałem czyste ubrania i czyste ciało. Reszta naprawdę miała drugorzędne znaczenie.
Kiedy wróciłem do pokoju, od razu usiadłem na swoim łóżku i wyjąłem z torby dwie pary ubrań, która mi nie zostały. Przez cały ten czas czułem na sobie jego wzrok. Ciężki, świdrujący, jakby próbował mnie rozgryźć albo znaleźć w mojej sytuacji jakąś słabość.
Czego mógł ode mnie chcieć? Co taki ktoś jak on bogaty, zadufany w sobie, ktoś kto może mieć wszystko, czego zapragnie mógłby chcieć od takiego jak ja?
– Chcesz czegoś? – Przerwałem ciszę, która coraz bardziej mnie przytłaczała. – Czy po prostu tak sobie mnie obserwujesz z nudów?
– Niczego nie chcę – mruknął, znów rzucając pogardliwe spojrzenie. – Zastanawiam się tylko, czy to naprawdę wszystko, co ze sobą zabrałeś.
Jego słowa trafiły mnie jak cierń. No tak… Bogacz, który może mieć wszystko, czego zapragnie, nigdy nie zrozumie, co to znaczy być biednym. Żyć z tym, co masz. Że „dwie pary ubrań” mogą być całym twoim majątkiem.
Zacisnąłem usta, próbując ukryć wstyd.
– Tak. To wszystko – Odpowiedziałem cicho, ale zdecydowanie, choć wewnątrz czułem ukrytą mieszankę gniewu i bezsilności.
Chłopak nic więcej nie powiedział. Tylko zmrużył oczy, jakby chciał mnie rozgryźć, a potem przewrócił się na bok i zaczął przeglądać swoją księgę.
A ja… ja po prostu położyłem się na swoim łóżku próbując złapać oddech.
W ciszy, która była zbyt gęsta i nieprzyjemna.
Leżąc na swoim łóżku, wpatrywałem się w pustą ścianę, czując, że każdy dzień spędzony z tym tu owym dzieciakiem będzie moją męką. Najprawdopodobniej już w przyszłym roku się stąd uwolnię lub po prostu przeniosą mnie do innego pokoju, więc to tylko rok, który muszę z nim znieść.
Oby nie był tak zły, jak właśnie się rozpoczął…
Nie mogąc znieść tej nieprzyjemnej atmosfery, zacząłem myśleć o czymś innym. W końcu w swoim życiu tyle już przeżyłem, że na pewno jakiś głupi dzieciak nie będzie w stanie mnie zdenerwować, a przynajmniej nie bardziej niż i tak już to zrobił.
Zamknąłem oczy, próbując odnaleźć w sobie tę odrobinę spokoju który pomoże mi przetrwać ten rok. W końcu życie nauczyło mnie jednego.
Czasem trzeba po prostu zacisnąć zęby i przeczekać burzę a wtedy na pewno wyjdzie słońce, ciekaw jestem tylko ile słońce będzie wschodzić, bo czując jego emocje i nastawienie do mnie już wiem że to może być ciężki orzech do zgryzienia.
<Dzieciaku? C:>