Jego mała groźba w żaden sposób mnie nie przestraszyła, może co najwyżej trochę zirytowała. Czyli będę musiał się dowiadywać powoli... nie podobało mi się to. Lubiłem mieć wszystko podane na tacy, i tak już dawno by było. Przynajmniej dowiedziałem się czegoś ciekawego o nim, o ile to była prawda. Mało kto chce nie dołączać nigdzie, zawsze tu znajdzie się coś, co przyciąga takich wyrzutków. Może po prostu potrzebuje więcej czasu na przemyślenia. Byleby za długo nie zwlekał, ten świat wiecznie na niego czekać nie będzie.
– Wolałbym prędzej niż później – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Zawsze lubiłem wiedzieć, na czym stoję, a on jest dla mnie niewiadomą, która jednak ze względu na to, że razem chwilowo żyjemy, często się będzie o mnie obijać.
– Co to wtedy byłaby za zabawa? – wyszczerzył się głupio, na co prychnąłem cicho. I tyle by z tego było. No nic, będę go bacznie obserwował i w końcu sam wydedukuję. Dłużej mi to znacznie zajmie, ale w końcu się dowiem. Nie, żebym miał jakieś wyjście. Nie będę czekał na jego „kiedyś się dowiesz”, dowiem się sam prędzej niż to jego kiedyś.
– Dowiem się prędzej niż przypuszczasz – burknąłem, odwracając głowę w stronę końca korytarza.
Powoli w naszą stronę zmierzała już dobrze znana mi banda konserwatystów, która od samego początku miała do mnie jakieś ale. Dyskretnie zdjąłem rękawiczki, by w razie czego móc się przed nimi obronić. Dochodziło między nami czasem do rękoczynów, nim opiekunowie zdążyli zareagować; ze względu na swoje ukierunkowania, niektórzy reagowali całkiem szybko, a niektórzy dopiero z łaskawością na sam koniec wysyłali mnie do pokoju, bo przecież to moja wina. Akademia powinna być miejscem naturalnym, by pozwolić nam dokonać wyboru świadomie, a tymczasem wygląda to jak wygląda. Może zanim ją skończę babka pójdzie po rozum do głowy i mnie i Suzue stąd zabierze.
– Myślę, że to dobra pora, byś sobie stąd poszedł – rzuciłem cicho, wkładając rękawiczki do torby. Naiwnym byłoby przypuszczać, że mnie zignorują, dlatego lepiej dla Haru byłoby, gdyby nie pchał się w konflikty, które to go nie dotyczą.
– Chyba odpuszczę. Wygodnie mi się tu siedzi – wzruszył ramionami, a ja się zacząłem zastanawiać, czy zrozumiał moją aluzję, czy jest taki głupi. Chociaż, nie, głupi być nie może, ani też się nie wydaje. Czemu więc chce tu siedzieć? Trochę go nie rozumiałem. Normalne istoty wolą mieć spokój i zniknąć przed problemami, zanim mnie znajdą. Chyba, że taki ma plan; wkręcić się w taką ilość bójek, że go wyrzucą. Jeżeli tak, muszę go zmartwić, bo jedynie tak sobie straszą. Trzeba chyba by tu kogoś zabić, by faktycznie zostać wyrzuconym, ale też przy okazji straconym, także nieopłacalny byłby to biznes.
– Nie wydaje mi się, aby był to dobry pomysł, ale skoro taka jest twa wola, to kim jestem, by się jej sprzeciwiać – wzruszyłem ramionami, czując narastające napięcie pomiędzy mną, a zbliżającą się grupą. Mieli zły humor i przyszli się trochę wyżyć, czułem, że na standardowych obelgach, które zawsze puszczałem mimo uszu, się nie skończy.
<Haru? c:>