Od Daisuke CD Haru

niedziela, 22 czerwca 2025

|
 Otworzyłem oczy wczesnym rankiem, tak jak planowałem. I w swoim łóżku, co było miłym zaskoczeniem. Trochę obawiałem się, że obudzę się poza nim, jak chociażby w wannie, bo tak się nie raz zdarzało, ale na szczęście tak się nie wydarzyło. Powoli podniosłem się z łóżka, zdejmując rękawiczki z dłoni, mając ich już serdecznie dosyć. Nie dość, że muszę je nosić poza pokojem, to jeszcze w pokoju, bo inaczej zbyt wiele czułem od tego chłopaka. Nie przypominam sobie osoby, która miałaby w sobie aż tyle smutku i nienawiści do samego siebie. Nawet teraz, kiedy spał, ciągle go to dręczyło. Strasznie mnie to irytowało, ale nie mogłem mieć dłoni ukrytych dwadzieścia cztery na dobę, to też nie jest dla nich zdrowe, a dla mnie jeszcze dodatkowo wygodne. 
Cicho, by nie budzić Haru, udałem się do łazienki, gdzie przygotowałem się do spędzenia większości dnia poza pokojem. Jeżeli dobrze pamiętałem, to dopiero po piętnastej kończyłem zajęcia, zatem po jakiejś szesnastej powinienem wrócić tutaj, najedzony i gotowy na naukę. Przynajmniej taki był mój plan, a co z tego wyjdzie, to się zobaczy. 
Wykonałem swoją pielęgnację dbając o to, by skóra była nawilżona, a także zabezpieczona przed słońcem. Ułożyłem włosy, zaczesując je do tyłu i zabezpieczając je wsuwkami, by przypadkiem nic się tam nie ruszyło, ubrałem ciemne spodnie i fioletową koszulę z krótkim rękawem. Przez chwilę zastanawiałem się, czy może nie powinienem dopiąć jakiejś błyskotki, ale finalnie zrezygnowałem. Kolorowa koszula będzie mi musiała wystarczyć. 
Kiedy już opuściłem łazienkę, ogarnięty i pachnący, mój współlokator, Haru, już wstał. I nie wyglądał najlepiej, jakby przespał raptem godzinę, może dwie. A może tak było? Ciekawe, czy to z mojej winy. 
- Bardzo hałasowałem? - zapytałem, kładąc swoją satynową piżamę na pościeli. Zaraz będę musiał pościelić łóżko. Szkoda, że nie można tu mieć służby, inaczej jej bym to zlecił, a tak muszę ja sam się tym zajmować. Uwłaczające, ale niestety, innego wyjścia tutaj nie mam. 
- Nie było tak bardzo źle – powiedział grzecznie, ale ja już swoje wiedziałem. Nie dość, że było to po nim widać, to jeszcze doskonale to czułem. Ponoć da się jakoś nad tym zapanować, by tak to nie było dla mnie odczuwalne, ale to chyba trochę treningu jeszcze przede mną jest. 
- Gdyby tak było, nie wyglądałbyś, jakby coś cię zjadło, przeżuło i wypluło. Wczoraj na wejściu prezentowałeś się znacznie korzystniej. Co takiego zrobiłem? - pytałem dalej, poprawiając swoją pościel. 
- Nic wielkiego, naprawdę. Stałeś przy oknie, i stałeś, więc doprowadziłem cię do łóżka, i od tamtej pory był spokój – odpowiedział, co mnie zaskoczyło. On mnie doprowadził do łóżka? To... zaskakujące. Myślałem, że finalnie sam do niego trafiłem. 
- Nie spodziewałem się tego – przyznałem, zaczynając się pakować na uczelnię. 
- Nie chciałem, byś sobie coś zrobił. Albo mi. 
- Żadnej krzywdy nigdy sobie jeszcze nie zrobiłem. A tobie nie byłbym w stanie. Fizycznie nie mam z tobą szans, ślepy nie jestem, a póki mam rękawiczki, nie mam jak użyć magii. Za to w takiej bezpośredniej walce, kiedy byłbym świadomy, nie miałbyś ze mną szans – ostrzegłem go, na co zareagował parsknięciem śmiechem. Skoro mnie odprowadził do łóżka to myślę, że uświadomienie go o jego słabościach jest dobrym odwdzięczeniem się. 
- Trochę za szybko powiedziane, nic o mnie nie wiesz – powiedział, nawet tak trochę rozbawiony. I to rzekłbym, że szczerze.
- Czuję, że jesteś niestabilny emocjonalnie. Wystarczy, że nagnę odpowiednią emocję, i jesteś stracony. Powinieneś albo uporać się ze swoimi problemami, albo wzmocnić bariery mentalne. W przeciwnym razie pokona cię lekka manipulacja twoimi emocjami, a to potrafiłem już w wieku ośmiu lat – wyjaśniłem mu, a mina od razu mu zrzedła. No proszę, nie spodziewał się tego. On żył pod kamieniem, że nikt mu jeszcze na to uwagi nie zwrócił? Dziwne, że się uchował aż tyle. 

<Piesku? c:>

Etykiety

Archiwum