Od razu poderwałem się do siadu, słysząc szybkie kroki, które w jednej chwili przemieniły się w nerwowy bieg. Zdziwiony, instynktownie zerknąłem w stronę drzwi i szybko zrozumiałem, że mój towarzysz właśnie w tej chwili zamknął się w łazience. Dlaczego jednak znalazł się tam tak gwałtownie? Tego nie wiedziałem. Mogłem się tylko domyślać. Miałem jednak nadzieję, że nie dręczą go koszmary po tym, co widział.
Sam dobrze pamiętałem, jak przed laty natrafiłem na rozszarpane ciała moich rodziców. Do dziś śnią mi się po nocach i nie pozwalają zapomnieć o tym, co wtedy zrobiłem.
Z wnętrza toalety dochodziły różne odgłosy, których wcale nie chciałem słyszeć. Niestety, mój słuch zawsze był zbyt wyostrzony, żeby móc ignorować to, czego wolałbym nie słuchać.
Siedziałem spokojnie na łóżku, nasłuchując odgłosów dobiegających zza cienkiej ściany i próbując nie myśleć o obrazach, które powracały, ilekroć zamykałem oczy.
W końcu, po kilkunastu minutach, mój towarzysz opuścił łazienkę. Od razu dostrzegł mnie w półmroku.
- Obudziłem cię? Przepraszam - Odezwał się zachrypniętym głosem. Wyglądał na kogoś, kto przeszedł przez piekło.
- Nic się nie stało. - Pokręciłem głową. - Coś cię trapi, prawda - Odprowadziłem go spojrzeniem, kiedy powoli podchodził do swojego posłania.
- To... to nic takiego - Wymamrotał, kładąc się na łóżku i naciągając kołdrę niemal pod samą brodę. - Po prostu za dużo myślałem o tej dziewczynie. Tej, która... już nie żyje. - Wyjaśnił, uczelnie schowany pod kołdrą.
- Czy kiedy zamykasz oczy, widzisz jej rozszarpane ciało? - Zapytałem cicho. Podejrzewałem, że właśnie to nie daje mu spokoju.
- Niestety tak - Przyznał bez oporu.
Zapadła między nami długa, ciężka cisza. Wydawało mi się, że słychać w niej wszystko: nasze lęki, wyrzuty sumienia i te Nie ma zmartwienia które nie dawały nam zasnąć.
- Rozumiem - Kiwnąłem delikatnie głową, chcąc dać mu spokój. Nie zamierzałem już o nic pytać, nie chciałem mówić ani słowa. Postanowiłem wrócić na swoje miejsce i może... może nawet spróbować zasnąć? Zawsze to jakaś próba i tak nie miałem nic lepszego do roboty, ani tym bardziej niczego sensownego do powiedzenia.
- Haru? - Usłyszałem nagle jego cichy głos. Podniosłem głowę znad poduszki i spojrzałem w jego stronę.
- Tak?
- Mogę cię o coś zapytać? - Właściwie już to zrobił, zapytał, czy może zapytać, więc mógł po prostu zadać pytanie od razu.
- Chyba tak - Odpowiedziałem, nie do końca pewien, czy naprawdę chcę znać jego pytanie, ani czy on chce usłyszeć odpowiedź.
- Obiecaj tylko, że odpowiesz szczerze. - To mnie zaniepokoiło. Co takiego chciał wiedzieć, że potrzebował zapewnienia o całkowitej szczerości?
- Postaram się odpowiedzieć najlepiej, jak potrafię. I szczerze, jeśli tylko będę w stanie. - Nie mogłem mu niczego obiecać. Mogłem jedynie spróbować.
- Dlaczego to właśnie ciebie podejrzewają? - Właśnie tego pytania bałem się najbardziej. A jeśli, gdy usłyszy prawdę, uzna mnie za mordercę? Może odwróci się ode mnie, może nie będzie chciał mieć ze mną nic wspólnego... Wolałbym tego pytania nigdy nie usłyszeć. Ale padło.
Zacisnąłem dłonie, splatając palce nerwowo. Westchnąłem głęboko.
- Kiedy byłem młodym wilkołakiem - Powiedziałem powoli - Przygotowywano mnie do rytuału inicjacyjnego. Miałem zostać najmłodszym wojownikiem rodu. - Zawahałem się na moment. Obraz tamtego dnia znów pojawił się w mojej głowie.
- W pewnym momencie coś we mnie pękło. Straciłem kontrolę. Nie pamiętam wszystkiego... tylko krew. Krzyk. i ich martwe ciała. Zabiłem wtedy moich rodziców i brata. - Wyszeptałem, tak bardzo źle czując się z tym co uczyniłem.
<Paniczu? C;>